Pracując w ogrodach niejednokrotnie mamy okazję oglądać efekty prac innych ekip różnych fachów. W przypadku nowych założeń ogrodowych, wchodzimy na teren zazwyczaj po ekipach budowlanych w tym czasami również brukarskich. Oczywiście nie nam oceniać efekty tych prac, wiele zależy od oczekiwań inwestora, budżetu, itp. Zresztą bardzo nieprzyjemnie lub wręcz "głupio" jest wchodzić w rolę "fachowca" który przychodzi do inwestora i w pierwszych słowach komentuje swoich poprzedników mówiąc: "kto to tak Panu spiep..." Nie jesteśmy zresztą "fachowcami od wszystkiego" a sami czasami też popełniamy błędy - nie myli się bowiem ten kto nic nie robi. Jeżeli jednak prace naszych poprzedników pokrywają się z naszym zakresem usług - a więc "co nieco" o nich wiemy, a błędy są ewidentne... trudno oprzeć się pokusie skomentowania tego. Tym bardziej, że takie wadliwe usługi często wykonywane są przy wprowadzeniu w błąd, lub nawet ewidentnym oszukaniu inwestora. Drugą stroną medalu jest to, że ten, niestety bardzo często "sam się o to prosi" wybierając bezrefleksyjnie najtańszych wykonawców, bez zagłębienia się w sedno sprawy - czyli z czego wynikają różnice (czasami bardzo duże) w złożonych mu ofertach.
Taką właśnie usługą są prace brukarskie...
Wykonując nasze oferty; ogrodnicze, instalacyjne czy właśnie na usługi związane z utwardzeniem nawierzchni, szczegółowo rozpisujemy koszty materiałów i usług. Tylko wtedy bowiem inwestor ma rzeczywistą możliwość jej oceny. Niestety, często jest tak, że "kontroferta" ma postać stawki usługi za daną jednostkę np. m2 lub za całość zadania z dopiskiem (lub zapewnieniem) że jest to oferta z wszystkimi niezbędnymi materiałami, tj. "na gotowo". I co wtedy? Jeżeli wykonawca jest rzeczywiście rzetelny, zrobi po prostu dobrze swoją pracę a inwestor być oże zaoszczędzi niemałą kwotę. Praktyka wskazuje, że niestety często jest inaczej...

Przedstawione obok zdjęcie pochodzi z poradnika brukarskiego firmy Semmerlok (można do niego dotrzeć klikając obrazek). Wielu innych producentów publikuje również podobne informacje. Wskazuje on obrazowo udział kosztów podbudowy i ułożenia nawierzchni, do kosztów samej nawierzchni w przypadku "taniej" kostki standardowej i "droższej" kostki szlachetnej. Widzimy, że w jednym i drugim przypadku koszty podbudowy i usługi są dużo wyższe - około 2 x droższe niż koszt samej nawierzchni. Z własnego doświadczenia mogę dodać, że koszt "materiałowy" podbudowy w typowych realizacjach jest zbliżony do kosztów nawierzchni. Do tego dochodzi jeszcze oczywiści koszt usługi. Takie są standardy pracy i nie da się tego uniknąć. W moim przekonaniu, jeżeli budżet danej inwestycji przekracza możliwości inwestora, lepiej jej wykonanie odłożyć na później, niż realizując ją tnąc koszty na jakości podbudowy "wrzucając w błoto" (czasami dosłownie) koszty zakupionej nawierzchni. Pół biedy kiedy inwestor ma tego świadomość i się na to godzi. Obawiam się jednak że najczęściej nie ma świadomości na co się decyduje.

Przygotowując kalkulację mamy świadomość tego, że prawdopodobnie znajdzie się ktoś tańszy... Z drugiej jednak strony mamy też świadomość, że przygotowana oferta jest rzetelna, wskazuje wszystkie niezbędne koszty materiałów i usług zgodnie ze sztuką i w najlepszej jakości - adekwatnie do sposobu użytkowania nawierzchni (z odpowiednim "zapasem wytrzymałości"). Wyszczególnione kwoty nie wzięły się znikąd, i nie wynikają z "zachłanności" oferenta, a są jedynie odzwierciedleniem zaprezentowanych powyżej zależności. Wychodzimy z założenia, że lepiej nie walczyć za wszelką cenę o zlecenia. Danych kosztów, chcąc dobrze je wykonać nie da się ominąć. Lepiej więc czasami, dbając o renomę, zrezygnować z wykonania jakiejś usługi, niż irracjonalnie (chociaż z zadowoleniem ze strony inwestora) schodzić z ceny ich wykonania i później "kombinować", na czym tu "okroić" żeby "coś" zostało w kieszeni...
Jak to bywa w życiu...
... pokazują zdjęcia obok... Do ogrodu weszliśmy już po zakończonych pracach brukarskich. Byliśmy nawet nieco zdziwieni (w tym przypadku bardzo pozytywnie), że na terenie naszych prac - docelowego trawnika, nie ma hałd gruntu wykopanego z tzw. "koryta" (w żargonie brukarskim jest to wykop pod podbudowę nawierzchni utwardzonych). Jest to bowiem częste - mało kto myśli o tym, że wykopana z głębszych warstw niż kilkanaście cm gleba nie jest już wartościowa ogrodniczo. Wręcz przeciwnie - jest "trucizną" dla wierzchniej warstwy humusowej gleby i jej rozplantowanie po ogrodzie będzie generowało przez najbliższych kilka lub kilkanaście lat duże kłopoty z pielęgnacją ogrodu. Tu było czysto... Przystąpiliśmy więc ochoczo do prac. Wiedzieliśmy już od dawna, że z brukami "różnie to bywa", wiec w miarę możliwości omijaliśmy je szerokim łukiem. Inwestor zlecił nam jednak położenie w trawniku siatki przeciw kretom, siłą rzeczy wiec musieliśmy nieco odsłonić jego krawędzie. I zaczęło się - betonowy opór wykańczający kostki zaczął odpadać "na potęgę". Starliśmy się pracować najdelikatniej jak było można (wyłącznie ręcznie, bez użycia jakiegokolwiek cięższego sprzętu), jednak nie dało się. opór kostki i jej skrajne rzędy rozsypywały się. Poprosiliśmy inwestora - pokazaliśmy mu ja wygląda sytuacja.
Kostka położona była na czarnej ziemi podsypanej warstwą piasku o grubości od 2 do 10 cm!!!
Z boku było to wykończone na zasadzie "obsmarkania" cienką warstwą betonu. Nie mogło być inaczej... Ustaliliśmy co można z tym zrobić, przygotowaliśmy ofertę i... przerwaliśmy prace ogrodnicze, a rozpoczęliśmy brukarskie. Inwestor później w rozmowie przyznał, że pierwotnie wybrał "bardzo dobrą" ofertę bo inne były dużo droższe. Tyle że doliczając koszt naszych poprawek, okazały by się pewnie całkiem atrakcyjne cenowo.

I niestety nie jest to jedyny przypadek. Często jest tak, że podjazd do garażu jest wykonany w miarę "przyzwoicie" natomiast ścieżki ogrodowe... strach na nich podskoczyć, a o przejechaniu przez nie małym sprzętem ogrodniczym (nacisk opony na podłoże 200 kg, więc nie jest to "ciężki sprzęt") lepiej nawet nie marzyć. Oczywiście my też, zachowując zdrowy rozsądek nie wykonujemy ich na podbudowie "jak dla ciężarówek", ale wykonanie ich na samym piasku rozsypanym na wierzchniej warstwie to już przesada. Zdarzyło nam się poprawiać takie ścieżki po... krecie!!! Bo wyrzucił kopczyk na chodniku...

Oczywiście grubość, a co za tym idzie nośność podbudowy musi być adekwatna do sposobu jej użytkowania. Jednak niezależnie czy jest to podjazd, parking, chodnik czy ścieżka ogrodowa, niezależnie czy nawierzchnią jest kostka brukowa, granit czy kratka trawnikowa (na zdjęciach obok), muszą być spełnione odpowiednie standardy wykonania!

Innym aspektem, na który warto zwrócić uwagę porównując oferty na usługi brukarskie, to czystość prac, rozumiana nie tylko w kontekście bezpośrednim. Brak pozostawiania po sobie śmieci powinna być oczywistym standardem, jednak to nie wszystko. Chodzi o odpowiednie "gospodarowanie" masami gruntu, który często trzeba usunąć z obszaru prac brukarskich. Dobrą praktyką powinna być ocena przydatności dla inwestora tego "urobku". Jeżeli jest on żyzną glebą, należy go zdeponować selektywnie do późniejszego wykorzystania w ogrodzie. Ziemia ta często jednak jest bardzo zanieczyszczona i zdegradowana w czasie budowy nieruchomości. Niestety, mimo nielegalności takiego działania, "budowlańcy" często wylewają "na ogród" różne resztki chemii budowlanej, ścinki ceramiki, inne odpady... To wszystko degraduje glebę. Czasami inwestor nas informuje że działka jest na "żyznej ziemi" - klasa IVa... Po wizji lokalnej okazuje się jednak, że "żyzną" to ta gleba była kiedy ją użytkował rolnik. Po budowie pozostały z niej już tylko "wspomnienia", i trzeba ją rekultywować aby cokolwiek tam chciało urosnąć.
Gleba z obszaru prac powinna więc być selektywnie zdejmowana i deponowana.
Jeżeli  bowiem nawet zostanie ona starannie zdjęta, ale zarówna wierzchnia warstwa próchniczna jak i głębsza, tzw. "martwica" zostaną zdjęte na jedną hałdę, to "nici" z tego. Rolnicy nie przez przypadek starają się orać cały czas na tej samej głębokości. Jak przez nieuwagę albo niedbalstwo któryś wpuści pług za głęboko i wyorze właśnie tę "martwicę" (jest to widoczne np. jako żółte pasy gleby na czarnej ziemi), spadek plonów, czasami nawet na kilka lat, gwarantowany.

Glebę więc należy najpierw ocenić, podjąć decyzję do czego się nadaje (czasem jak nie nadaje się do ogrodu może zostać np. wykorzystana do podniesienia terenu - ale właśnie jako warstwa "spodnia" gruntu), starannie i selektywnie (warstwami) ją zbierać i deponować. Taki sposób pracy jest na pewni bardziej pracochłonny (i oczywiście kosztochłonny), więc również droższy. Jednak, oszczędzić może inwestorowi znaczną część kosztów które trze by było ponieść w przypadku wadliwego sposobu wykonania tych prac.
Kwestia ta ma szczególne znaczenie w kontekście ogrodniczym, bowiem żyzność gleby jest jednym z kluczowych czynników sukcesu w uprawie i pielęgnacji roślin.